Bieługa (Huso huso)
To
prawdziwy gigant wśród ryb spędzających przynajmniej cześć życia w
słodkich wodach. Dorosłe okazy tego jesiotra mogą osiągać 9 metrów
długości i niemal 1500 kilogramów wagi. Oczywiście z takimi rozmiarami
wiąże się zarówno długość życia (ponad 100 lat) jak i późny wiek
dojrzałości płciowej 14-18 lat. Dorosłe bieługi żyją w morzu
Kaspijskim, Czarnym lub Azowskim (zależnie od podgatunku) jednak na
tarło, wpływają do dużych rzek takich jak Wołga, Don, Dniepr, Ural a
także Dniestr i Dunaj. To właśnie za sprawą tarła ryba jest powszechnie
znana. Co 2-4 lata każda samica składa od 300 000 do 7 500 000 ziaren
ikry, które jako czarny kawior znane są na całym świecie. Mięso bieług
jest znacznie mniej cenione, jednak przez smakoszy kawioru populacja
tych ryb znacznie się zmniejszyła. Co ciekawe tarło może mieć miejsce na
wiosnę lub jesienią, przy czym w drugim przypadku ryby zimują na
mulistym dnie głębokich rzek. Młode bieługi żywią się początkowo
bezkręgowcami, wkrótce zaczynają polować na ryby. Podobno największe
okazy polują nawet na młode foki, chociaż na co dzień ich zdobycz
stanowią śledzie, babki i sardele.
To jest rybka ;)
piątek, 15 marca 2013
Mam chwilkę, nadrabiam zaległości ;)
Po pierwsze; dnia 8-go marca gdy chodziliśmy z kumplem i składaliśmy Kobietom z którymi mamy przyjemność pracować życzenia zostałem miło zaskoczony. Okazało się, że mój blog czyta kilka osób (co tu czytać jak tylko trzy wpisy na krzyż). Zostałem też zachęcony przez Koleżanki do częstszych wpisów i odbyłem miłą rozmowę telefoniczną z "maniakiem" kajakarstwa (pozdrawiam). Połechtało to moją próżność ;)
Duo; Możliwe, że nie będę płyną sam ! Bo "samemu to się można ogolić..." , a z drugiej - trudno znaleźć osobę która potrafi podróżować według jedynego, słusznego planu-droga jest celem, a "spanie i sranie tam gdzie zastanie ;)"
Goha tj. Margita płynie ze mną!!! Już byłem bliski zakupu drugiego takiego kajaka, co budżet wyprawy podniosłoby o jakieś 500% ale nie. Popłyniemy jednym.
"Wiosłować taki kawał"- ta wypowiedź dała mi do zrozumienia, że nasze kajaki będą związane sznurkiem i to mój będzie ten z przodu...
OK zabierzemy się jakoś, doświadczenie uczy, że im mnie rzeczy masz tym mniej się martwisz.
Namiot trzeba będzie mieć ze sobą, nie lubię ale pod namiotem we dwoje miło... ;). A mam taki mocno wyczynowy, pięć masztów posada i upierdliwy w rozkładaniu.
Chyba będzie trza jeszcze raz odwiedzić duży sklep w którym dziś byłem i zanabyć taki namiot rozkładany w dwie sekundy. Mąż mojej siostry który włóczył się moturem po Rosji i mongolskich stepach bardzo sobie takowy chwalił...
I trzecie...; to zmienia prawie cały plan wyprawy. Czas 40 dni. Dzienne przebiegi z 50-60 km zmieniają się na takie: o której wstaniemy to wstaniemy, standardowo (u nas na wyprawie) ja robię żarcie Goha składa spanie, bo radziecka kuchenka benzynowa musi być obsługiwana przez wykwalifikowany personel ;), kawa i na wodę. Jak jest kobieta na pokładzie wiadomo - zwyczaje łagodnieją.
A więc będzie więcej czasu żeby zwiedzać, rozmawiać z ludźmi i łowić ryby. Zanabyłem wędkę ;)
Po pierwsze; dnia 8-go marca gdy chodziliśmy z kumplem i składaliśmy Kobietom z którymi mamy przyjemność pracować życzenia zostałem miło zaskoczony. Okazało się, że mój blog czyta kilka osób (co tu czytać jak tylko trzy wpisy na krzyż). Zostałem też zachęcony przez Koleżanki do częstszych wpisów i odbyłem miłą rozmowę telefoniczną z "maniakiem" kajakarstwa (pozdrawiam). Połechtało to moją próżność ;)
Duo; Możliwe, że nie będę płyną sam ! Bo "samemu to się można ogolić..." , a z drugiej - trudno znaleźć osobę która potrafi podróżować według jedynego, słusznego planu-droga jest celem, a "spanie i sranie tam gdzie zastanie ;)"
Goha tj. Margita płynie ze mną!!! Już byłem bliski zakupu drugiego takiego kajaka, co budżet wyprawy podniosłoby o jakieś 500% ale nie. Popłyniemy jednym.
"Wiosłować taki kawał"- ta wypowiedź dała mi do zrozumienia, że nasze kajaki będą związane sznurkiem i to mój będzie ten z przodu...
OK zabierzemy się jakoś, doświadczenie uczy, że im mnie rzeczy masz tym mniej się martwisz.
Namiot trzeba będzie mieć ze sobą, nie lubię ale pod namiotem we dwoje miło... ;). A mam taki mocno wyczynowy, pięć masztów posada i upierdliwy w rozkładaniu.
Chyba będzie trza jeszcze raz odwiedzić duży sklep w którym dziś byłem i zanabyć taki namiot rozkładany w dwie sekundy. Mąż mojej siostry który włóczył się moturem po Rosji i mongolskich stepach bardzo sobie takowy chwalił...
I trzecie...; to zmienia prawie cały plan wyprawy. Czas 40 dni. Dzienne przebiegi z 50-60 km zmieniają się na takie: o której wstaniemy to wstaniemy, standardowo (u nas na wyprawie) ja robię żarcie Goha składa spanie, bo radziecka kuchenka benzynowa musi być obsługiwana przez wykwalifikowany personel ;), kawa i na wodę. Jak jest kobieta na pokładzie wiadomo - zwyczaje łagodnieją.
A więc będzie więcej czasu żeby zwiedzać, rozmawiać z ludźmi i łowić ryby. Zanabyłem wędkę ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)